sobota, 12 maja 2012

Zayn.

Widuję go raz w tygodniu. Przechadza się korytarzem z jego tylko właściwym uwodzicielskim urokiem. Zawsze ten sam styl ubioru; t-shirt i nisko opuszczone spordnie. On nie przemyka, jak inni moi współpracownicy, cicho jak szare myszki, byleby ich tylko nie zauważyć. Nie, nie. On pozostawia za sobą kuszącą woń, której tak trudno się oprzeć. Z oddali wyłapuję jego sylwetkę i śledzę jego ruchy, patrzę w jego oczy, czekam na ich spotkanie. Przechodzi koło mnie tak jakby od niechcenia, ale mijając mnie, rzuca mi to swoje spojrzenie, które przeszywa mnie do głębi i mrozi od stóp do głów. Zastygam na moment w ekstazie, mając wciąż jego oczy w pamięci. To cenna chwila. Nieczęsto można go spotkać sam na sam na korytarzu. Lubi przechadzać się nim w czasie zajęć. Wychodzi z nich bardzo często. A ja aż chciałabym wybiec za nim, by czuć jego bliskość.
Urzekł mnie już na pierwszych zajęciach. Koleżanka doradziła mi: patrz jemu często w oczy, on lubi, kiedy ktoś zwraca na niego uwagę. Starałam się od samego początku przypodobać mu się i patrzyłam w oczy na każdych zajęciach. Nie wiedziałam, że odwzajemni się tym samym. Posyłał mi często ten swój tajemniczy uśmiech. Czasami aż bałam się na niego spojrzeć. Jego oczy były jak strzały przenikające swoje ofiary, a ja czułam się jak ofiara, ofiara jego uroku. Nie mogłam się uwolnić od niego. Na każdych zajęciach myślałam o tym, jak go zauroczyć. Byłam gotowa czołgać się u jego stóp, snuć się za nim jak wierny pies. Chciałam dać mu siebie, i dawałam, przez pewien czas zatraciłam się w nim jak nastolatka.
Wiem, wiem, że jest zaniepokojony, bo nie wie, kto jest autorem tych słów. Dręczy go tyle pytań i niewiadomych. Ale chyba sam rozumie, że nie mogę mu powiedzieć, kim jestem, to by popsuło całą atmosferę i stosunki między nami. Tak, uważam że jesteś przystojnym mężczyzną, masz w sobie to coś, co sprawia, że nie jestem w stanie mu się oprzeć. Powie pewnie, że jestem okrutna i trafi w sedno. Wie, to nie w tym rzecz. Niech nie myśli sobie, że jestem maniaczką czy też jakąś wariatką, nie, ja po prostu jestem nim zafascynowana. Inspiruje mnie, oczarowuje i nęci swoją osobą. To on jest drapieżcą czyhającym na swoją ofiarę, nie ja. W tej grze ja jestem skazana na zagładę. Jest pająkiem zarzucającym wonną sieć namiętności wokół siebie, chwyta każdą ofiarę i pożera ją powoli, upajając się zwycięstwem.
Zapewne przeraża go myśl, że mi się podoba. To powinno być miłe, podobać się różnym ludziom. Chyba się tym nie przejmuje? Więc niech się nie martwi. I tak nikt poza mną samą nie wie o moich odczuciach w związku z jego osobą. Jest bezpieczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz