wtorek, 24 kwietnia 2012

Harry

Będąc bezrobotną, mimo dyplomu w kieszeni, zdecydowałaś się na wyjazd do Londynu. Znałaś angielski na tyle, by móc w miarę swobodnie się porozumieć, ale mimo to czułaś obawę przed wyprawą w nieznane. Obawę i nadzieję zarazem. 
Londyn spodobał ci się od pierwszego wejrzenia. Jego specyficzny klimat - nowoczesność nasycona duchem przeszłości. 
Zdecydowałaś się szukać pracy z zamieszkaniem, by móc więcej zaoszczędzić. Brałaś pod uwagę opiekę nad dziećmi lub sprzątanie.
Pojechałaś na rozmowę w sprawie pracy. W okolicach Londynu. Podróż trochę ci się dłużyła. Czułaś mrowienie w żołądku, co było niewątpliwą oznaką zdenerwowania.
Gdy przybyłaś na miejsce, ujrzałaś okazałą rezydencję. I olbrzymi ogród. Coś bajecznego. Miałaś nadzieję, że sobie poradzisz. Maskując niepewność nikłym uśmiechem, ruszyłaś na spotkanie potencjalnych pracodawców.
Dostałaś pracę! Bardzo się ucieszyłaś! Usiadłaś na sofie w swoim nowym pokoju i starałaś się uporządkować myśli. Przede wszystkim twoje obowiązki. Miałaś od jutra rozpocząć pracę jako osoba do towarzystwa starszej pani - Ann. To emerytowana nauczycielka, z którą miałaś spędzać czas na rozmowach, spacerach i czytaniu książek. Prócz niej dom zamieszkiwali - jej syn Harry, kuzyn James, służba, no i ty - ktoś pomiędzy. Poznałaś wszystkich, prócz Harrego.
Polubiłaś Ann, przemiłą, dystyngowaną starszą panią. Praca dla niej była przyjemnością. Harry był inny z całą pewnością. Przystojny, wysoki, o brązowych lokowanych włosach sięgających ledwie za uszy i zielonych oczach, których wyrazu nie potrafiłaś zrozumieć. Jego zagadkowe spojrzenie zarazem przyciągało cię i odpychało. Harry był intrygujący.
[Harry]: Jak masz na imię?
[Ty]: [T.I], proszę Pana.
[Harry]: Wystarczy Harry.
[Ty]: Rozumiem.
Harry zaskoczył cię, gdy spacerowałaś po ogrodzie. Jak zwykle miał nieodgadniony wyraz oczu, do którego z wolna zaczynałaś się przyzwyczajać.
[Harry]: Dlaczego tu jesteś?
[Ty]: Potrzebowałam pracy - odparłam.
[Harry]: Jesteś zadowolona? - badał cię dalej
[Ty]: Na razie tak - stwierdziłaś
[Harry]: Źle się czuję - szepnął nagle
[Ty]: Czy mogę jakoś pomóc? - spytałaś niepewnie
[Harry]: Wątpię - roześmiał się nieco opryskliwie
[Ty]: Boli Cię dusza? - spytałaś spokojnie
Harry zamarł i popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
[Harry]: Jak zgadłaś? - szepnął
Spuściłaś wzrok pod jego przenikliwym spojrzeniem.
[Ty]: Widzę to - również szepnęłaś - Chodź, wracajmy do domu. Robi się chłodno.
Poszedł za mną potulnie. Milczeliśmy.
Zaczęliście spędzać ze sobą sporo czasu. Z początku podchodził do ciebie z rezerwą. Potem z rosnącym zaciekawieniem, czasem z pokorą a kiedy indziej z hamowanym gniewem. Był zmienny. Ann była opanowana i życzliwa, państwo Styles – kulturalni, a Harry... cały czas cię obserwował. Nie widziałaś, by cokolwiek robił. Nie jeździł do pracy, nie spotykał się z ludźmi. Całe dnie spędzał jeżdżąc konno, czytając, a najczęściej rozmyślając.
Późnym wieczorem patrzyłaś na swoje odbicie w lustrze. Smukła sylwetka, jasna, wręcz blada cera twarzy, na tle której twoje oczy i brwi robiły intensywne wrażenie. Za tobą stała niewidzialna samotność.
[Harry]: Lubię z tobą przebywać - zakomunikował mi Harry.
[Ty]: Ja też lubię spędzać z tobą czas - odparłaś ze śmiechem
Spochmurniał.
[Ty]: Co się stało? - spytałaś
[Harry]: Chciałbym zostać z tobą na zawsze - odpowiedział
[Ty]: To nie zależy od nas – stwierdziłaś.
Przymknął oczy. Wiedziałaś, że znów cierpi. Czułaś to. Coś w nim nie pozwalało mu normalnie żyć, raz po raz szarpiąc duszę.
[Ty]: Harry - szepnęłaś - jestem.
Tylko tyle, a może aż tyle.
Termin zakończenia ważności wizy zbliżał się nieubłaganie a ty zdążyłaś przyzwyczaić się do życia tutaj. Nie chciałaś jednak pozostawać nielegalnie. Powiedziałaś o tym Jamesowi. Wówczas on niespodziewanie zaproponował ci małżeństwo. Byłaś zaskoczona, ale nim zdążyłaś jakoś zareagować na jego ofertę ...
[Harry]: Nieee - usłyszałaś krzyk Harrego, krzyk rozpaczy.
Nie zauważyłaś go wcześniej. Siedział na schodach. Płakał, był przerażony, zły, a może nawet wściekły. Cały się trząsł. Pojawili się wszyscy i patrzyli na niego bez zdziwienia, ale za to ze smutkiem i... znużeniem. Patrząc na niego, nagle poczułaś, że wiem, co powinnaś i co chcesz zrobić.
[Ty]: Harry - pochyliłaś się nad nim - czy chcesz bym została z tobą?
[Harry]: Zrobiłabyś to ? - niemal bezgłośnie zaszemrał jego głos
[Ty]: Tak - odparłaś pewnie
[Harry]: Marzę o tym, ale... nie chcę, byś decydowała się na to z litości - wydusił z siebie Harry.
[Ty]: Nie robię tego z litości - stwierdziłaś stanowczo
Nie kłamałaś. To stało się dla ciebie oczywiste od chwili, gdy zrozumiałaś jak bardzo Harry cię kocha i jak ty kochasz jego. Nie przerażało cię jego zagubienie. Widziałaś, że jego dojmująca samotność tylko pogłębiała ten stan. Byłaś na tyle silna, by pomóc Harremu pokonać jego demony i przynieść ukojenie duszy. Potrafiłaś zapomnieć o własnej, ciemnej stronie przeszłości i móc czerpać pozytywną energię z wygranej walki samej z sobą. Ale to już inna historia ...
A sprawa wizy. No cóż, na pewno coś wymyślę. 

1 komentarz: