Z głębokiego snu wyrwał mnie dzwonek telefonu.
-Tak, kochanie… - powiedziałam do słuchawki zaspanym głosem, uśmiechając się do niego. Uwielbiał mój głos, a zwłaszcza taki zaraz po przebudzeniu. Mówił prawie szeptem, jakby chciał pozwolić mi spać, a jednocześnie być ze mną... jakże kojące były jego słowa, jak łagodziły tęsknotę, a także utwierdzały mnie w przekonaniu, że nawet kiedy jest tam, za oceanem, nie przestaje o mnie myśleć. Aby móc rozmawiać z nim dłużej, siadałam nad ranem do komputera i rozmawialiśmy ze sobą klikając godzinami... Był blisko, a każdy telefon, każdy dzień, każda nieprzespana noc zbliżała nas do spotkania, które miało nastąpić niebawem. Nic ta różnica czasowa, nic ten piasek w oczach rano, nic to… bo tak bardzo byłeś mi bliski, tak bardzo potrzebny, tak bardzo jego chciałam.
Czekaliśmy na to oboje, każdego dnia coraz bardziej i bardziej pragnąc siebie… Nasycone erotyzmem sms-y, nasze pogawędki, wieczorno-nocne rozmowy o seksie przez telefon, spowodowały, że nie chcieliśmy dłużej czekać. Musieliśmy się spotkać i skonsultować z rzeczywistością tę naszą znajomość, którą przyniósł nam maj.
W tydzień po jego powrocie ze Stanów spakowałam do torby kilka rzeczy, kupiłam bilet i pewnego pięknego dnia, a właściwie wieczoru wsiadłam do autobusu i pojechałam do niego.
Serce biło mi jak szalone. Miałam mętlik w głowie, strasznie się bałam... Jak to będzie, kiedy stanę na progu jego mieszkania czy czeka tam na mnie, czy mu się spodobam, czy nie rozczarujemy się wzajemnie, wreszcie dopadła mnie myśl, że może powinnam wziąć nogi za pas i uciec. Niestety, w tej właśnie chwili podjechał po mnie jego znajomy i zawiózł do niego.
Jak bezgranicznie mu ufałam wsiadając do samochodu obcego faceta, jadąc do obcego bądź co bądź mężczyzny. Tyle się teraz dzieje w związku ze znajomościami zawartymi w sieci. Gdzie się podział mój rozsądek? Strach nie odpuszczał, rozmawiałam z kierowcą, żeby juz nie myśleć, a poza tym wszystko musiało wyglądać naturalnie, po prostu przyjechała do niego w odwiedziny dobra znajoma… Z perspektywy czasu, zastanawiając się nad tym wszystkim, myślę, ze bardziej powinnam się bać o własny tyłek niż spotkania z nim.
[Liam]: Cześć - powiedział i przytulił mnie do siebie uśmiechając się i muskając ustami mój policzek
[Ty]: Cześć – odpowiedziałam - i odwzajemniłam uśmiech, ale nic więcej nie byłam w stanie zrobić. Był taki piękny… jego oczy... najcudowniejsza kombinacja kolorów, jaką do tej pory widziałam. Brązowe, w ciemnej oprawie brwi i rzęs - to są najpiękniejsze oczy na świecie - pomyślałam i od pierwszej chwili utonęłam w nich bez reszty. Patrzyłam w nie jak urzeczona i czułam, jak z każda chwilą mój strach odchodzi gdzieś daleko...
Zapachniało kawą. Postawił przede mną duży, fioletowy kubek z kwiatuszkami. Uśmiechnęłam się do niego. Pamiętał o kubku i o kawie "z fusami", że tylko taką piję, czarną z cukrem i bez mleczka.
Dziwne uczucie… ja z nim w jego domu, sam na sam, twarzą w twarz, nareszcie!!! Każdy jego ruch, gest, uśmiech spojrzenie wywoływało u mnie przyspieszone bicie serca, ale to już nie był strach... juz się nie bałam.
Jeszcze tego samego dnia po raz pierwszy zasnęłam w jego ramionach. Burza moich pachnących, miękkich włosów pieściła jego skórę, kiedy wtulona we niego, powolutku zapadałam w sen. Poczułam radość, spokój i... tak, to chyba było szczęście.
Budziłam się w nocy, żeby sprawdzić, czy to aby nie sen, z którego nie chciałabym się obudzić, budziłam się, aby sprawdzić czy jest obok..
Rano przywitało mnie jego radosne "dzień dobry", zapach porannej kawy i pocałunki.
Kiedy mnie całował, ziemia usuwała mi się spod nóg, a świat wirował dokoła, kręciło mi się w głowie... istne szaleństwo. Potem spacer, gotowanie, zmywanie naczyń, sprzątanie, chwile, a raczej godziny namiętności, znowu spacer, kolacja, wino, kąpiel, seks. I tak przez kilka cudownych dni. Całkiem zwyczajnie, po domowemu, rodzinnie i strasznie fajnie. I te Twoje oczy... można dla nich oszaleć.
Zaczarował mnie, zawładnął moim sercem i umysłem, moim ciałem. Zakochałam się w nim bez pamięci, pokochałam go bez reszty. Już się nie bałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz