wtorek, 24 kwietnia 2012

Zayn

Dzisiaj rano wyrosły mi skrzydła. Są błękitno-białe, a piękne długie pióra pachną wiecznością. Chodzę po ulicach dumna, spokojna i pełna nadziei, że odnajdę ciebie w masie mijających mnie istot. Wiem, że gdy cię znajdę, rozłożę moje skrzydła przed tobą i schowam twój strach, zmęczenie i żal. 
W poszukiwaniu Ciebie spotykam wielu szarych, brudnych i podłych ludzi. Mijają mnie, a jednak nie widzą moich wspaniałych skrzydeł. Staram się uśmiechać do nich, ale oprócz zastygłych grymasów na ich twarzach nie ma nic.
Nagle z tłumu wyłaniasz się ty. Jesteś piękny. Masz zwiędłą skórę, a twoje ręce są jak suche gałęzie. Idziesz powoli, stąpasz ciężko, każdy twój krok to rozpacz. Nie patrzysz na nikogo. Twoje oczy to zgasłe gwiazdy. Jesteś piękny i smutny. Staję naprzeciw ciebie. Jest południe. Rozkładam dla ciebie moje skrzydła. Skrzydła nieloty, chociaż były już tak wysoko.
Biorę twoje ciepłe dłonie w swoje, uśmiecham się czule. Patrzysz na mnie pełen niepokoju, zdziwienia, wycieńczony chorobą. Obejmuję cię i chowam pod skrzydłami przed słońcem i tamtymi obcym...Szepczesz, chociaż wiem, że chcesz krzyczeć..
[Zayn]: Ktoś ty? wariatka czy anioł ?
Chcesz uciec. Czuję to. Zostajesz jednak.
[Ty]: Jestem twoim przeznaczeniem. Jestem dzisiaj śmiercią dla ciebie, a jutro o tej porze ty będziesz śmiercią dla mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz