wtorek, 24 kwietnia 2012

Louis

Byliście ze sobą już ponad 3 lata. Planujecie ślub. Jesteś bardzo szczęśliwa z Louisem. Nigdy się nie kłócicie. No chyba, że o to, które z was ma zrobic śniadanie, czy kto idzie pierwszy do łazienki. 
Dzisiaj był dzień jak co dzień. Louis ubrał się, wyszykował i już czekał, aż ty w końcu wyjdziesz z łazienki. Dzisiaj mieliście jechac do kościoła ustalic datę ślubu. Zeszłaś na dół. Pocałow
ałaś Louisa i poszliście do samochodu.
[Louis]: Nie mogę się doczekac dnia, w którym zobaczę cię w pięknej sukni ślubnej.
[Ty]: No ja nie mogę się doczekac naszego pierwszego tańca. - ucałowałaś go w policzek.
Jechaliście w ciszy. Lubiliście to. Cieszycie się sobą w milczeniu. Dojechaliście do kościoła. Sprawę załatwiliście szybko. Dzisiaj jest 5 maj 2012 roku. Datę macie na 16 czerwca 2012 roku. Jest to również wasza rocznica.
[Ty]: Kochanie. Chciałabym skromny ślub. Tylko my i najbliższa rodzina.
[Louis]: Nie wyobrażam sobie tego inaczej. - uśmiechnął się do ciebie.

16 czerwca 2012 roku.
Nadszedł wasz upragniony dzień. Ty wyglądałaś pięknie w swojej sukni, a Louis w garniturze. Gdy cię zobaczył to jego oczy się zaszkliły. Widac było, że jest z tobą szczęśliwy i nie wobraża sobie życia bez ciebie.
Stoicie przed ołtarzem patrząc sobie głęboko w oczy. Odmawiacie formułkę, całujecie i kierujecie się do wyjścia. Zostaliście obsypani ryżem. Tak jak chciałaś jest tylko najbliższa rodzina. Twoi rodzice i rodzeństwo, jego również no i oczywiście chłopcy z One Direction. Harry był waszym świadkiem.
Dojechaliście do restauracji, w której miało odbyc się wesele.
Pierwszy taniec. To na co tyle czekałaś. To czego nie mogłaś się doczekac. Patrzyłaś w jego piękne, niebieskie oczy. On w twoje. Żyliście we własnym świecie. Świecie, w którym nie ma nikogo innego prócz was.
[Lou]: Kocham Cię.
[Ty]: Ja ciebie też.
Po weselu pojechaliście w podróż poślubną. Nie była ona długa, ponieważ Lou niedługo wyjeżdżał w trasę. Ale była wasza. Tylko wasza. Zero fanów, zero telefonów.
I to wtedy właśnie zaszłaś w ciążę. To był wasz pierwszy raz.

-9 miesięcy później oczami Louisa-
Tak. To dzisiaj jest ten dzień. Moja żona rodzi. Rodzi małego Tomlinsona. Chodzę zdenerwowany po tym korytarzu. Miałem by przy porodzie, ale są komplikacje i lekarz wyprosił mnie z sali. Denerwuje się. Podchodzi do mnie lekarz. Starszy Pan, siwy na brodzie.
[Lekarz]: Mam dla pana złą wiadomośc. Pańska żona jest w cięzkim stanie. Jeżeli urodzi to umrze.
[Lou]: Ale co się stało?
[Lekarz]: Pańska żona straciła dużo krwi. Płód przez długi czas nie chciał wyjśc. Proszę wejśc do żony i z nią porozmawiac.
[Lou]: Już idę. -pobiegłem jak szalony na salę.
Co się dzieję kochanie?
[Ty]: Posłuchaj. Jeżeli dziecko przeżyję to ja nie. Ja chcę żeby owoc naszej miłości żył. Dlatego chciałam się z tobą pożegnac i prosze cię zaopiekuj się małą.
Łzy spływały mi po policzkach. Wiedziałem, że muszę by teraz silny. Silny dla naszego małego skarba.
Pożegnałem się po raz ostatni z moją żoną i wyszedłem. Nie wiem co się później działo. Zemdlałem.
Powiedzieli mi, że moja żona nie żyję a dziecko jest całe i zdrowe. dam jej imię po matce. Uśmiechnąłem się do siebie chociaż było mi ciężko. Wiedziałem, że muszę byc silny. Silny dla owocu naszej miłości . Dla [T.I].

-5 lat później-
[Dziewczynka]: Tato, jaka była mama?
[Lou]: Była wspaniałą, śliczną kobietą. - odpowiedziałem córce. Nadal tęskniłem za [T.I], ale mała trzymała mnie przy zyciu. Codziennie przychodzimy do niej ze świeżymi kwiatami. Mała często o nią pyta. Lubię z nią rozmawiac o matce. [T.I] jest bardzo podobna do niej. Została mi tylko ona. I wiem, że nidgy w życiu nie pokocham nikogo jak [T.I]. No może prócz naszej córki. 

1 komentarz: